Powidła śliwkowe to kolejny smak dzieciństwa.
Babcia nie robiła zbyt wielu przetworów, ale powidła z późnojesiennych, słodkich węgierek musiały znaleźć się w małej piwniczce. Najbardziej lubiłam smarować nimi świeży chleb z dodatkiem białego sera albo po prostu wyjadać łyżeczką prosto ze słoiczka.
Babci dawno z nami nie ma, ale smażąc powidła zawsze o Niej myślę 🙂
Najpierw wydrylowane śliwki węgierki są pieczone w piekarniku, aby nabrały charakterystycznego smaku i zapachu, po sześciu godzinach są redukowane i smażone przez dwa dni w specjalnym kotle do powideł.
Trwa to wszystko długo, ale uwierzcie, że warto bo na koniec uzyskujemy słodziutkie, pyszne powidła bez DODATKU CUKRU.
Jeszcze jednym mankamentem jest to, że masy znacznie ubywa w trakcie smażenia – mniej więcej o połowę pierwotnej objętości, czasami nawet więcej. Ale zostaje to co najlepsze. Moim śliwkom wystarczyły 3 dni, ale jeśli będziecie mieli bardziej soczyste owoce to można smażyć powidła dłużej.
Śliwki węgierki są z mojego ogrodu, bez nawozów i upraw.
Na 100 g powideł, zużyto 300 g śliwki węgierki.
18,00 zł
Copyright © 2025 Szlachetna Piwniczka
Created by: www.sulkowski-projekty.com
Please select a template first